piątek, 27 grudnia 2013

5. Miłość poznajemy po tym, jak długo o nią walczymy i ile jesteśmy w stanie dla niej zrobić.


I tak szybko nastał czerwiec. Tak szybko wyjechałem.
Zaprzyjaźniliśmy się. Pomagaliśmy sobie w każdej możliwej sytuacji. Ciągnęło mnie do Ciebie i to strasznie. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałem być twoim przyjacielem. Chciałem być kimś więcej. Wiosna ustąpiła, a ty zrezygnowałaś ze słomianego kapelusza. Coraz częściej widziałem Cię w okularach z żółtymi oprawkami i z kwiatami we włosach. Zawsze zastanawiałem się, dlaczego tak bardzo lubisz kwiaty. Na to pytanie też mi nigdy nie odpowiedziałaś. W swoim mieszkaniu miałaś bardzo dużo roślin. Coraz częściej u Ciebie bywałem. Ty z resztą u mnie też. Robiłaś mi herbaty w tym żółtym kubku w białe kropki, pokazywałaś swoje obrazy, uczyłaś malować. Często odchodziłem od ciebie z niebieskim albo czerwonym nosem. Ty zaś miałaś żółte i zielone policzki.
Westchnąłem głęboko i przewróciłem się na drugi bok. Światło przedostawało się przez żaluzje i padało mi prosto na twarz. Wtuliłem twarz w poduszkę znów zatapiając się w myślach.
Często pytałaś się mnie o siatkówkę. Opowiadałem Ci wszystko o czym tylko chciałaś wiedzieć. Nie pasjonowałaś się tym, aczkolwiek polubiłaś ten sport. Dwa razy byłaś na meczu w Rzeszowie. Jednakże przychodziłaś dopiero w trakcie trwania drugiego, a nawet trzeciego seta. Gdy zaproponowałem Ci bilet na Ligę Światową, odmówiłaś.
Upierdliwe promienie słońca nie dawały mi spokoju. Podniosłem się do pozycji siedzącej i przetarłem oczy. Wszędzie panowała cisza i spokój. Tak odmienne od rzeszowskiego gwaru.
Ty zdawałaś się tym nie przejmować. Kochałaś ludzi, dzieci, zwierzęta i rośliny. Wszystko co Cię otaczało, było twoją prywatną poezją, spełnieniem marzeń. Kochałaś życie. Często wychodziliśmy razem na spacery do parku. Zdarzało się też, że chodziłaś ze mną po Wisłoku. Rozmawialiśmy wtedy godzinami. Lubiłaś mówić, ale przede wszystkim słuchałaś. Czekałaś aż powiem to co leży mi na sercu, by potem mnie przytulić, dotknąć ręką mojego karku. Czekałaś aż wydychanym powietrzem zacznę rozdmuchiwać twoje brązowe włosy. 

Podobnie było tego dnia, gdy grałem finałowy mecz play-off’ów. To było drugi mecz, na który przyszłaś. W tamtym sezonie ostatni. Graliśmy ze Skrą. Pamiętam to jak do dziś. Nie wiedziałem, że jesteś, dopóki kamera nie wskazała Ciebie. Uśmiechnęłaś się pogodnie i poprawiłaś żółte okulary. Na przerwie technicznej stasowałem wzrokiem całe trybuny, aż wreszcie Cię zobaczyłem. Zauważyłaś mój wzrok. Uśmiechnęłaś się do mnie i pomachałaś lekko. Mecz był pod nasze dyktando. W trakcie ostatnich piłek wszyscy wstali z miejsc i głośno nas dopingowali. Ty wcale nie robiłaś inaczej. Przez te paręnaście minut zdążyłaś nauczyć się rzeszowskich przyśpiewek. Z chęcią wykrzykiwałaś je na cały głos. Ostatnia piłka. Świst powietrza.
Raz.

Dwa.

Trzy!

Ogłuszający ryk. Łzy szczęścia. Krzyk. Śpiew. Łzy…

Nie wiedziałem co się dzieje. Trybuny oszalały z resztą tak samo jak wszyscy zawodnicy. Zerknąłem na drużynowego libero, który ze łzami w oczach, uwiesił się na szyi atakującego. Zanim się zorientowałem, zostałem objęty przez ogromne ramiona mojego przyjaciela, który krzyczał mi do ucha, a ja razem z nim – nawet nie wiedziałem kiedy. Oddali w nasze ręce statuetkę MVP. Podziękowaliśmy zawodnikom przeciwnej drużyny za cały mecz. Widziałem pustkę w ich oczach. Przegrana tak bardzo boli. Przegrana po tylu latach triumfu. Przybiłem piątkę przyjacielowi i w niesamowitym nastroju skierowaliśmy się do szatni. Zanim jednak tam dotarłem, zerknąłem na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą byłaś, a wtedy zniknęłaś. Zupełnie zdezorientowany nie wiedziałem, że to ty rzuciłaś mi się w tamtym momencie na szyję. Przycisnąłem Cię bardziej do siebie, a ty wtuliłaś się w moje ramiona. W końcu podniosłaś głowę do góry. Miałaś zaszklone oczy. Uśmiechnąłem się szeroko:
- I po co płaczesz?
- Bo się cieszę – odpowiedziałaś i pociągnęłaś nosem. – Tak strasznie się cieszę, że wygraliście…
Pochyliłem się lekko i pocałowałem cię  w czoło. Powiedziałem Ci wtedy, żebyś wracała na trybuny. Pomachałaś mi na odchodne dłonią i zniknęłaś za drzwiami.  

Wstałem z łóżka i szybkim krokiem przeniosłem się do łazienki. Za zegarku widniała godzina 7.15. Wszedłem pod prysznic i zadrżałem, gdy początkowo zimna woda opadła na moje ciało. Zacisnąłem zęby i czekałem.
Ty nie bałaś się zimna. Zawsze twierdziłaś, że wszystko jest ciepłe – wystarczy tylko to poznać i się z tym zaprzyjaźnić. Dla Ciebie woda nigdy nie była zimna. Przyzwyczajałaś się powoli. Nawet wiatr nie był dla Ciebie zimny. Uwielbiałem Cię za takie nastawienie. Potrafiłaś rozkruszyć serca każdego człowieka na ziemi tylko paroma słowami czy gestami.
Zerknąłem w lustro i przeczesałem palcami mokre włosy. Z pokoju dobiegł mnie ponaglający krzyk przyjaciela. Chcąc nie chcąc musiałem wyjść z łazienki. Westchnąłem cicho i wyjrzałem przez okno. Ruch na niedalekiej ulicy był nadzwyczaj mały. 

Pamiętam jak pewnej słonecznej niedzieli zabrałaś mnie do parku i uchroniłaś przed całym dniem spędzonym przed telewizorem i różnego rodzaju filmami. Mało samochodów jeździło ulicami, więc powietrze nie było aż tak mocno zatrute, jak powszedniego dnia. Rozłożyłem koc w kratkę na trawie i położyłem się na nim wygodnie. Popatrzyłaś na mnie błyszczącymi oczami i nim się spostrzegłem, oparłaś brodę o mój brzuch. Wpatrywałaś się w moją twarz, tak jakbyś widziała ją dopiero pierwszy raz w życiu. Podniosłem rękę i zgarnąłem kosmyk brązowych włosów, który opadł Ci na czoło. Uśmiechnęłaś się pięknie, tak jak tylko ty potrafiłaś.
- Piękne masz oczy – mruknąłem, okręcając pasmo twoich włosów wokół mojego palca.  
Odwróciłaś wzrok i wbiłaś go gdzieś nad moją głową. Twoje policzki od razu zrobiły się czerwone. Wypuściłaś cicho powietrze i wtuliłaś twarz w moją koszulkę. Uśmiechnąłem się pod nosem. W końcu podniosłem się powoli do góry. Speszona podniosłaś wzrok do góry i nieśmiało zerknęłaś w moje oczy. Dotknąłem ręką twojego policzka i potarłem go lekko kciukiem. Zgryzłaś wargi, nie odrywając ode mnie swojego spojrzenia.
- Naprawdę, masz piękne oczy – oznajmiłem z uśmiechem. A ty po prostu objęłaś mnie za szyję. 

Na zewnątrz było tak gorąco, że nie w sposób było wytrzymać. Zdjąłem jasną bluzę i wrzuciłem ją do torby, która wisiała na moim ramieniu. Usłyszałem za sobą głośne sapanie. Chwilę potem stanął przede mną przyjaciel z pokoju.
- Gdzie tak pędzisz? – zapytałem za śmiechem, widząc jak zdenerwowany próbuje oswobodzić się z zawieszonej na ramieniu bluzy i torby.
- Goniłem Cię – wzruszył ramionami. W końcu odetchnął głęboko i wziął nakrycie do wielkiej ręki. Przeczesał palcami brązowe włosy – Chodzisz zamyślony. Stało się coś? Poznałeś jakąś lalę i tęsknisz?
Gdyby wiedział ile w tym jest prawdy. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Wyjąłem go niezdarnie z kieszeni jeansów i odebrałem, nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Wystawią moje obrazy!
Uśmiechnąłem się szeroko. Siedziałem już na ławce w szatni. Mój przyjaciel opierał się o futrynę i śmiał się ze mnie, z założonymi rękoma na piersi. Byłaś szczęśliwa, czułem to w twoim głosie, sposobie, w którym się do mnie zwracałaś.
- Będą wylicytowane – roześmiałaś się do słuchawki – A pieniądze przekażemy na fundację Krwinka!
- Cieszę się – szepnąłem do głośnika. W odpowiedzi wypuściłaś powietrze z płuc i burknęłaś pod nosem, że wcale się tym jakoś specjalnie nie raduję. Wyjaśniłem Ci, że skończyłem właśnie ciężki trening w spalskim ośrodku i jedyne o czym marzę to łóżko i herbata w twoim żółtym kubku. Wspomniałaś jeszcze tylko, że masz dla mnie niespodziankę, ale zobaczę ją dopiero jak wrócę do Rzeszowa. Pożegnałaś się i skończyłaś rozmowę. Siedziałem na swoim miejscu jeszcze parę minut, dopóki z transu nie wybudził mnie przyjaciel. Szturchnął mnie palcem między żebra. Obrzuciłem go niezbyt przyjemnym spojrzeniem i razem wyszliśmy z szatni.
Z uśmiechem ponownie rzuciłem się na łóżko i wtuliłem twarz w poduszkę. Tak samo jak ty wtulałaś swoją w moją bluzę czy koszulkę. Bardzo lubiłaś się tulić. Przy każdym naszym spotkaniu sama zaczynałaś z inicjatywą. Chciałaś po prostu bliskości. Zrozumiałem to po tylu latach. Samotność była dla Ciebie okropna, ale nie myślałaś o niej. Zapomniałaś zupełnie, gdy pogrążałaś się w malowaniu i mieszaniu barw. Nie lubiłaś, gdy Ci w tym przeszkadzałem. 

Zapięłaś starą, poplamioną farbami, koszulę w paski. Związałaś włosy w coś, czego nie byłem w stanie nazwać. Ustawiłaś sztalugę tak, aby padały na nią promienie słońca. Całą podłogę okryłaś folią. Malowałaś właśnie w tym pomieszczeniu, do którego jeszcze się nie wdzierałem. Pozwoliłaś mi tu wejść dopiero tego dnia. Usiadłem w zielonym fotelu, który wcale nie pasował do otoczenia. Na kulejącym stoliku obok, postawiłaś kubki z herbatą i wodę. Wysypałaś z wielkiego kufra pędzle i tubki z farbami. Spojrzałaś na mnie kątem oka i wydukałaś cicho:
- Czemu mi się tak przyglądasz?
Zżerała mnie ciekawość. Nie mogłem się doczekać, kiedy w końcu weźmiesz to swoje magiczne narzędzie w dłoń. Wycisnęłaś farbę na paletę i wymieszałaś niektóre z nich. Z promiennym uśmiechem zaczęłaś malować. Przykładałaś  się do tego tak bardzo, jak do niczego innego. Nagle włożyłaś koniuszek pędzla do ust i maznęłaś palcem po płótnie. Zadowolona z efektu wróciłaś do malowania. Westchnąłem ciężko, bo zupełnie przestałaś zwracać na mnie uwagę. Podszedłem do Ciebie i zerknąłem na malowidło. Byłaś tak pochłonięta malowaniem, że nie zauważyłaś nawet, iż tuliłem się do Ciebie mocno. Ocknęłaś się dopiero wtedy, gdy zaczynało brakować Ci powietrza:
- Nie przeszkadzaj mi! – fuknęłaś i ponownie wróciłaś do pracy. Wywróciłem oczami z dezaprobatą i ukłułem cię palcem w bok. Skrzywiłaś się nieznacznie. Zrobiłem to po raz kolejny. Zatrzymałaś swoją rękę i czekałaś na moją reakcję. Szturchnąłem Cię ostatni raz i będę tego żałował do końca życia. Pędzel wypadł Ci z ręki, pozostawiając na płótnie długą, czerwoną smugę. Widziałem jak próbujesz uspokoić skołatane nerwy, ale wystarczyło tylko jedno moje pytanie, byś warknęła na mnie, jak jeszcze nigdy tego nie robiłaś.
- Jak ty mnie denerwujesz! – krzyknęłaś. Zanurzyłaś ręce w czerwonej farbie i potarłaś je lekko o siebie. Przygotowany byłem na wszystko, ale nie na to, że dotkniesz dłońmi moich policzków i nosem mojego nosa. Stałem osłupiały, gdy byłaś tak blisko mnie. Po chwili ze śmiechem odskoczyłaś ode mnie i schowałaś się za sztalugą. Cwana była z ciebie bestia. Dopiero w tamtym momencie zorientowałem się, że cały jestem umazany czerwoną farbą. Podniosłem jedną brew do góry. Szybko doskoczyłem do palety i sam odcisnąłem swoje dłonie w zielonym barwniku. Pisnęłaś cicho i szybkim krokiem uciekłaś z pokoju. Dopadłem Cię dopiero w twoim pokoju. Próbowałaś jakimś cudem ukryć się za szafą, aczkolwiek moje bystre oko cię wykryło. Wszelkimi siłami złapałem cię za rękę, choć szarpałaś się mocno. Odgarnąłem parę kosmyków twoich brązowych włosów za ucho, a potem dotknąłem lekko szyi. W efekcie naszej gonitwy biały pokój już nie był taki biały, bo na ścianach było mnóstwo naszych odciśniętych dłoni, a twój obraz był piękny, bo sam dokończyłem go paroma maźnięciami. I w podzięce tylko się przytuliłaś. 

Mój ukochany rozdział.

8 komentarzy:

  1. No i nie wiem co mam napisać? Może tylko tyle że bardzo mi się podoba i z rozdziału na rozdział coraz bardziej mnie ciekawi. A i mam cholerny niedosyt ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział! Oboje na końcu są tak dziecinnie szczęśliwi, aż mi się łezka w oku zakręciła. Każdy dorosły powinien tak do życia czasem podchodzić jak ona!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie, piękny, sielankowy, ale kryjący jakąś magię rozdział. Niezwykle wrażliwy i uczuciowy jest nasz Piotruś.
    Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. nic dziwnego, że to Twój ukochany rozdział. :)
    bardzo mi się spodobał i miło mi sie go czytało. \taka sielanka jest cudowna, a pomiędzy nimi zaczyna rodzić się cos bardzo pięknego. ;)
    PS. mam malutkie pytanko, czy wysyłasz mi powiadomienia na GG? bo jak na razie nic do mnie nie doszło.. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysyłam, namiętnie wysyłam. Możliwe to jakiś błąd z mojej strony. Zaraz wszystko sprawdzę. U mnie wszystko się zgadza. W takim razie może zacznę Cię informować na twoim blogu? :3

      Usuń
    2. hmm, chyba dostałam zaproszenie na GG, więc bądźmy dobrej myśli, że następnym razem dojdą. a jak nie, to powiem i będziesz info dawała, jak Ci wygodniej. ;)
      po za tym obserwuję bloga, więc nie jest tak źle. :)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń