I tak szybko nastał czerwiec. Tak szybko wyjechałem.
Zaprzyjaźniliśmy się. Pomagaliśmy sobie w każdej możliwej
sytuacji. Ciągnęło mnie do Ciebie i to strasznie. Nie wiem dlaczego, ale nie
chciałem być twoim przyjacielem. Chciałem być kimś więcej. Wiosna ustąpiła, a
ty zrezygnowałaś ze słomianego kapelusza. Coraz częściej widziałem Cię w
okularach z żółtymi oprawkami i z kwiatami we włosach. Zawsze zastanawiałem
się, dlaczego tak bardzo lubisz kwiaty. Na to pytanie też mi nigdy nie
odpowiedziałaś. W swoim mieszkaniu miałaś bardzo dużo roślin. Coraz częściej u Ciebie
bywałem. Ty z resztą u mnie też. Robiłaś mi herbaty w tym żółtym kubku w białe
kropki, pokazywałaś swoje obrazy, uczyłaś malować. Często odchodziłem od ciebie
z niebieskim albo czerwonym nosem. Ty zaś miałaś żółte i zielone policzki.
Westchnąłem głęboko i przewróciłem się na drugi bok. Światło
przedostawało się przez żaluzje i padało mi prosto na twarz. Wtuliłem twarz w
poduszkę znów zatapiając się w myślach.
Często pytałaś się mnie o siatkówkę. Opowiadałem Ci wszystko
o czym tylko chciałaś wiedzieć. Nie pasjonowałaś się tym, aczkolwiek polubiłaś
ten sport. Dwa razy byłaś na meczu w Rzeszowie. Jednakże przychodziłaś dopiero
w trakcie trwania drugiego, a nawet trzeciego seta. Gdy zaproponowałem Ci bilet
na Ligę Światową, odmówiłaś.
Upierdliwe promienie słońca nie dawały mi spokoju.
Podniosłem się do pozycji siedzącej i przetarłem oczy. Wszędzie panowała cisza
i spokój. Tak odmienne od rzeszowskiego gwaru.
Ty zdawałaś się tym nie przejmować. Kochałaś ludzi, dzieci,
zwierzęta i rośliny. Wszystko co Cię otaczało, było twoją prywatną poezją,
spełnieniem marzeń. Kochałaś życie. Często wychodziliśmy razem na spacery do
parku. Zdarzało się też, że chodziłaś ze mną po Wisłoku. Rozmawialiśmy wtedy
godzinami. Lubiłaś mówić, ale przede wszystkim słuchałaś. Czekałaś aż powiem to
co leży mi na sercu, by potem mnie przytulić, dotknąć ręką mojego karku.
Czekałaś aż wydychanym powietrzem zacznę rozdmuchiwać twoje brązowe włosy.
Podobnie było tego
dnia, gdy grałem finałowy mecz play-off’ów. To było drugi mecz, na który
przyszłaś. W tamtym sezonie ostatni. Graliśmy ze Skrą. Pamiętam to jak do dziś.
Nie wiedziałem, że jesteś, dopóki kamera nie wskazała Ciebie. Uśmiechnęłaś się
pogodnie i poprawiłaś żółte okulary. Na przerwie technicznej stasowałem
wzrokiem całe trybuny, aż wreszcie Cię zobaczyłem. Zauważyłaś mój wzrok.
Uśmiechnęłaś się do mnie i pomachałaś lekko. Mecz był pod nasze dyktando. W
trakcie ostatnich piłek wszyscy wstali z miejsc i głośno nas dopingowali. Ty
wcale nie robiłaś inaczej. Przez te paręnaście minut zdążyłaś nauczyć się
rzeszowskich przyśpiewek. Z chęcią wykrzykiwałaś je na cały głos. Ostatnia
piłka. Świst powietrza.
Raz.
Dwa.
Trzy!
Ogłuszający ryk. Łzy
szczęścia. Krzyk. Śpiew. Łzy…
Nie wiedziałem co się
dzieje. Trybuny oszalały z resztą tak samo jak wszyscy zawodnicy. Zerknąłem na
drużynowego libero, który ze łzami w oczach, uwiesił się na szyi atakującego.
Zanim się zorientowałem, zostałem objęty przez ogromne ramiona mojego
przyjaciela, który krzyczał mi do ucha, a ja razem z nim – nawet nie wiedziałem
kiedy. Oddali w nasze ręce statuetkę MVP. Podziękowaliśmy zawodnikom przeciwnej
drużyny za cały mecz. Widziałem pustkę w ich oczach. Przegrana tak bardzo boli.
Przegrana po tylu latach triumfu. Przybiłem piątkę przyjacielowi i w
niesamowitym nastroju skierowaliśmy się do szatni. Zanim jednak tam dotarłem,
zerknąłem na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą byłaś, a wtedy zniknęłaś.
Zupełnie zdezorientowany nie wiedziałem, że to ty rzuciłaś mi się w tamtym
momencie na szyję. Przycisnąłem Cię bardziej do siebie, a ty wtuliłaś się w
moje ramiona. W końcu podniosłaś głowę do góry. Miałaś zaszklone oczy.
Uśmiechnąłem się szeroko:
- I po co płaczesz?
- Bo się cieszę –
odpowiedziałaś i pociągnęłaś nosem. – Tak strasznie się cieszę, że wygraliście…
Pochyliłem się lekko i
pocałowałem cię w czoło. Powiedziałem Ci
wtedy, żebyś wracała na trybuny. Pomachałaś mi na odchodne dłonią i zniknęłaś
za drzwiami.
Wstałem z łóżka i szybkim krokiem przeniosłem się do
łazienki. Za zegarku widniała godzina 7.15. Wszedłem pod prysznic i zadrżałem,
gdy początkowo zimna woda opadła na moje ciało. Zacisnąłem zęby i czekałem.
Ty nie bałaś się zimna. Zawsze twierdziłaś, że wszystko jest
ciepłe – wystarczy tylko to poznać i się z tym zaprzyjaźnić. Dla Ciebie woda
nigdy nie była zimna. Przyzwyczajałaś się powoli. Nawet wiatr nie był dla
Ciebie zimny. Uwielbiałem Cię za takie nastawienie. Potrafiłaś rozkruszyć serca
każdego człowieka na ziemi tylko paroma słowami czy gestami.
Zerknąłem w lustro i przeczesałem palcami mokre włosy. Z
pokoju dobiegł mnie ponaglający krzyk przyjaciela. Chcąc nie chcąc musiałem
wyjść z łazienki. Westchnąłem cicho i wyjrzałem przez okno. Ruch na niedalekiej
ulicy był nadzwyczaj mały.
Pamiętam jak pewnej
słonecznej niedzieli zabrałaś mnie do parku i uchroniłaś przed całym dniem
spędzonym przed telewizorem i różnego rodzaju filmami. Mało samochodów jeździło
ulicami, więc powietrze nie było aż tak mocno zatrute, jak powszedniego dnia.
Rozłożyłem koc w kratkę na trawie i położyłem się na nim wygodnie. Popatrzyłaś
na mnie błyszczącymi oczami i nim się spostrzegłem, oparłaś brodę o mój brzuch.
Wpatrywałaś się w moją twarz, tak jakbyś widziała ją dopiero pierwszy raz w
życiu. Podniosłem rękę i zgarnąłem kosmyk brązowych włosów, który opadł Ci na
czoło. Uśmiechnęłaś się pięknie, tak jak tylko ty potrafiłaś.
- Piękne masz oczy –
mruknąłem, okręcając pasmo twoich włosów wokół mojego palca.
Odwróciłaś wzrok i
wbiłaś go gdzieś nad moją głową. Twoje policzki od razu zrobiły się czerwone.
Wypuściłaś cicho powietrze i wtuliłaś twarz w moją koszulkę. Uśmiechnąłem się
pod nosem. W końcu podniosłem się powoli do góry. Speszona podniosłaś wzrok do
góry i nieśmiało zerknęłaś w moje oczy. Dotknąłem ręką twojego policzka i
potarłem go lekko kciukiem. Zgryzłaś wargi, nie odrywając ode mnie swojego
spojrzenia.
- Naprawdę, masz
piękne oczy – oznajmiłem z uśmiechem. A ty po prostu objęłaś mnie za szyję.
Na zewnątrz było tak gorąco, że nie w sposób było wytrzymać.
Zdjąłem jasną bluzę i wrzuciłem ją do torby, która wisiała na moim ramieniu.
Usłyszałem za sobą głośne sapanie. Chwilę potem stanął przede mną przyjaciel z
pokoju.
- Gdzie tak pędzisz? – zapytałem za śmiechem, widząc jak
zdenerwowany próbuje oswobodzić się z zawieszonej na ramieniu bluzy i torby.
- Goniłem Cię – wzruszył ramionami. W końcu odetchnął
głęboko i wziął nakrycie do wielkiej ręki. Przeczesał palcami brązowe włosy –
Chodzisz zamyślony. Stało się coś? Poznałeś jakąś lalę i tęsknisz?
Gdyby wiedział ile w tym jest prawdy. Nagle rozdzwonił się
mój telefon. Wyjąłem go niezdarnie z kieszeni jeansów i odebrałem, nawet nie patrząc
kto dzwoni.
- Wystawią moje obrazy!
Uśmiechnąłem się szeroko. Siedziałem już na ławce w szatni.
Mój przyjaciel opierał się o futrynę i śmiał się ze mnie, z założonymi rękoma
na piersi. Byłaś szczęśliwa, czułem to w twoim głosie, sposobie, w którym się
do mnie zwracałaś.
- Będą wylicytowane – roześmiałaś się do słuchawki – A
pieniądze przekażemy na fundację Krwinka!
- Cieszę się – szepnąłem do głośnika. W odpowiedzi
wypuściłaś powietrze z płuc i burknęłaś pod nosem, że wcale się tym jakoś
specjalnie nie raduję. Wyjaśniłem Ci, że skończyłem właśnie ciężki trening w
spalskim ośrodku i jedyne o czym marzę to łóżko i herbata w twoim żółtym kubku.
Wspomniałaś jeszcze tylko, że masz dla mnie niespodziankę, ale zobaczę ją
dopiero jak wrócę do Rzeszowa. Pożegnałaś się i skończyłaś rozmowę. Siedziałem na
swoim miejscu jeszcze parę minut, dopóki z transu nie wybudził mnie przyjaciel.
Szturchnął mnie palcem między żebra. Obrzuciłem go niezbyt przyjemnym
spojrzeniem i razem wyszliśmy z szatni.
Z uśmiechem ponownie rzuciłem się na łóżko i wtuliłem twarz
w poduszkę. Tak samo jak ty wtulałaś swoją w moją bluzę czy koszulkę. Bardzo
lubiłaś się tulić. Przy każdym naszym spotkaniu sama zaczynałaś z inicjatywą.
Chciałaś po prostu bliskości. Zrozumiałem to po tylu latach. Samotność była dla
Ciebie okropna, ale nie myślałaś o niej. Zapomniałaś zupełnie, gdy pogrążałaś
się w malowaniu i mieszaniu barw. Nie lubiłaś, gdy Ci w tym przeszkadzałem.
Zapięłaś starą,
poplamioną farbami, koszulę w paski. Związałaś włosy w coś, czego nie byłem w
stanie nazwać. Ustawiłaś sztalugę tak, aby padały na nią promienie słońca. Całą
podłogę okryłaś folią. Malowałaś właśnie w tym pomieszczeniu, do którego
jeszcze się nie wdzierałem. Pozwoliłaś mi tu wejść dopiero tego dnia. Usiadłem
w zielonym fotelu, który wcale nie pasował do otoczenia. Na kulejącym stoliku
obok, postawiłaś kubki z herbatą i wodę. Wysypałaś z wielkiego kufra pędzle i
tubki z farbami. Spojrzałaś na mnie kątem oka i wydukałaś cicho:
- Czemu mi się tak
przyglądasz?
Zżerała mnie
ciekawość. Nie mogłem się doczekać, kiedy w końcu weźmiesz to swoje magiczne
narzędzie w dłoń. Wycisnęłaś farbę na paletę i wymieszałaś niektóre z nich. Z
promiennym uśmiechem zaczęłaś malować. Przykładałaś się do tego tak bardzo, jak do niczego
innego. Nagle włożyłaś koniuszek pędzla do ust i maznęłaś palcem po płótnie.
Zadowolona z efektu wróciłaś do malowania. Westchnąłem ciężko, bo zupełnie
przestałaś zwracać na mnie uwagę. Podszedłem do Ciebie i zerknąłem na
malowidło. Byłaś tak pochłonięta malowaniem, że nie zauważyłaś nawet, iż tuliłem
się do Ciebie mocno. Ocknęłaś się dopiero wtedy, gdy zaczynało brakować Ci
powietrza:
- Nie przeszkadzaj mi!
– fuknęłaś i ponownie wróciłaś do pracy. Wywróciłem oczami z dezaprobatą i
ukłułem cię palcem w bok. Skrzywiłaś się nieznacznie. Zrobiłem to po raz
kolejny. Zatrzymałaś swoją rękę i czekałaś na moją reakcję. Szturchnąłem Cię
ostatni raz i będę tego żałował do końca życia. Pędzel wypadł Ci z ręki,
pozostawiając na płótnie długą, czerwoną smugę. Widziałem jak próbujesz
uspokoić skołatane nerwy, ale wystarczyło tylko jedno moje pytanie, byś
warknęła na mnie, jak jeszcze nigdy tego nie robiłaś.
- Jak ty mnie
denerwujesz! – krzyknęłaś. Zanurzyłaś ręce w czerwonej farbie i potarłaś je
lekko o siebie. Przygotowany byłem na wszystko, ale nie na to, że dotkniesz
dłońmi moich policzków i nosem mojego nosa. Stałem osłupiały, gdy byłaś tak
blisko mnie. Po chwili ze śmiechem odskoczyłaś ode mnie i schowałaś się za
sztalugą. Cwana była z ciebie bestia. Dopiero w tamtym momencie zorientowałem
się, że cały jestem umazany czerwoną farbą. Podniosłem jedną brew do góry.
Szybko doskoczyłem do palety i sam odcisnąłem swoje dłonie w zielonym barwniku.
Pisnęłaś cicho i szybkim krokiem uciekłaś z pokoju. Dopadłem Cię dopiero w
twoim pokoju. Próbowałaś jakimś cudem ukryć się za szafą, aczkolwiek moje
bystre oko cię wykryło. Wszelkimi siłami złapałem cię za rękę, choć szarpałaś
się mocno. Odgarnąłem parę kosmyków twoich brązowych włosów za ucho, a potem
dotknąłem lekko szyi. W efekcie naszej gonitwy biały pokój już nie był taki
biały, bo na ścianach było mnóstwo naszych odciśniętych dłoni, a twój obraz był
piękny, bo sam dokończyłem go paroma maźnięciami. I w podzięce tylko się
przytuliłaś.
Mój ukochany rozdział.
No i nie wiem co mam napisać? Może tylko tyle że bardzo mi się podoba i z rozdziału na rozdział coraz bardziej mnie ciekawi. A i mam cholerny niedosyt ;)
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział! Oboje na końcu są tak dziecinnie szczęśliwi, aż mi się łezka w oku zakręciła. Każdy dorosły powinien tak do życia czasem podchodzić jak ona!!
OdpowiedzUsuńaaaaale cudooo :*
OdpowiedzUsuńFaktycznie, piękny, sielankowy, ale kryjący jakąś magię rozdział. Niezwykle wrażliwy i uczuciowy jest nasz Piotruś.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny:)
nic dziwnego, że to Twój ukochany rozdział. :)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się spodobał i miło mi sie go czytało. \taka sielanka jest cudowna, a pomiędzy nimi zaczyna rodzić się cos bardzo pięknego. ;)
PS. mam malutkie pytanko, czy wysyłasz mi powiadomienia na GG? bo jak na razie nic do mnie nie doszło.. :(
Wysyłam, namiętnie wysyłam. Możliwe to jakiś błąd z mojej strony. Zaraz wszystko sprawdzę. U mnie wszystko się zgadza. W takim razie może zacznę Cię informować na twoim blogu? :3
Usuńhmm, chyba dostałam zaproszenie na GG, więc bądźmy dobrej myśli, że następnym razem dojdą. a jak nie, to powiem i będziesz info dawała, jak Ci wygodniej. ;)
Usuńpo za tym obserwuję bloga, więc nie jest tak źle. :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń