Wróciliśmy do Polski w niesamowitych humorach i ze złotymi
medalami na szyi. Przebrnięcie przez warszawskie lotnisko było wręcz
niemożliwe, ale w końcu się udało. Dostaliśmy do trenera dwa tygodnie wolnego.
Potem musieliśmy wracać do Spały, aby przygotować się na Igrzyska Olimpijskie.
Kolejny wielki turniej był przed nami. Kibice pokładali w nas wielkie nadzieje,
licząc na to, że pokonamy wszystkich i wygramy te niesamowite zawody. Cieszyłem
się na powrót do Rzeszowa. Ledwo rozpakowałem swoje walizki i wrzuciłem je do
szafy, w mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Stałaś na klatce w długiej,
żółtej spódnicy i czarnej bluzce. Przytrzymałaś ręką kapelusz, gdy zadarłaś
głowę do góry. Przełknąłem ślinę, gdy mądrymi oczami zlustrowałaś całą moją
osobę. Wślizgnęłaś się do środka pod moim ramieniem i położyłaś kapelusz na
komodzie.
- Chyba musimy pogadać – mruknęłaś, wchodząc do kuchni.
Czułaś się jak u siebie w domu, w końcu często tu bywałaś. Wiedziałaś, że nie
rwę się do kucharzenia. Wzięłaś więc jabłko z kolorowej misy i czekałaś aż
pojawię się za Tobą w pomieszczeniu. Usiadłem na drewnianym krześle i potarłem
rękoma twarz. Opierałaś się o parapet, przeżuwając kolejny gryz jabłka.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać? – zapytałem, bawiąc
się guzikiem od koszuli.
- Mam dla Ciebie propozycję – wytłumaczyłaś, przysiadając
się obok mnie. – Masz może ochotę jechać w góry? Tylko parę dni. Wiem, że
niedługo musisz wracać do pracy…
Odetchnąłem wtedy z ulgą. Byłaś nadzwyczaj tajemnicza, więc
nie wiedziałem czego się po Tobie spodziewać. Ogromny głaz spadł z mojego
serca, gdy zaproponowałaś mi wyjazd. Uśmiechnąłem się do Ciebie pogodnie i
pokiwałem lekko głową.
- Pojadę z wielką chęcią – zaśmiałem się, widząc twoją minę.
Zrobiłbym dla Ciebie wszystko. A nawet więcej. Pojechałbym
na drugi koniec świata, gdybyś powiedziała, że jest Ci źle. Zabrałbym Cię
stamtąd i wrócił tu z powrotem. Wiem, że kochałaś Rzeszów, nie robiłabyś nic,
aby go kiedyś opuścić. To był twój dom. Ta mała kawalerka w starej kamienicy.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, patrząc krzątałaś się po kuchni w poszukiwaniu
twojego ukochanego kubka. Zrezygnowana opadłaś na krzesło i podparłaś głowę na
rękach. Oznajmiłaś mi wtedy, że wyjeżdżamy już jutro. Otworzyłem szeroko oczy.
Roześmiałaś się głośno i poklepałaś mnie po ramieniu.
- Pakuj się od nowa, Piotruś.
Pokazałaś mi na mapie gdzie dokładniej będziemy. Mówiłaś o
tym tak zafascynowana jakbyś była tam pierwszy raz w życiu. Byłem niezmiernie
szczęśliwy, że udało mi się namówić Cię na podróż samochodem, a nie polską
koleją, która jak każdy wie – zawodzi. Niespodziewanie szybko zebrałaś się do
domu. Praktycznie umknął mi moment naszego pożegnania. Zachowywałaś się tak jak
gdyby tego pocałunku sprzed tygodnia nigdy nie było.
Przespałaś prawie całą drogę w góry. Tłumaczyłaś się tym, że
od jakiegoś czas jesteś strasznie zmęczona, więc może jednak przyda się ten
wyjazd. Gdy dojechaliśmy do Nowego Targu wskazywałaś mi, którymi ulicami mam
jechać. Po piętnastu minutach przeprawy przez miasto wjechaliśmy na wąską
drogę. Wzdłuż niej stało mnóstwo typowo góralskich domów. Z uśmiechem patrzyłaś
na drewniane werandy. Gdy zatrzymaliśmy się koło jednego z takich domów,
pisnęłaś radośnie i wysiadłaś szybko z samochodu. Oparłaś się lekko o drzwi i z
szerokim uśmiechem wdychałaś górskie powietrze. Okolica była niesamowita,
pamiętam to do dziś. Pomogłaś mi wyjąć torby z bagażnika i małymi kroczkami
weszłaś na werandę. Dotknęłaś ręką wąskiej belki i spojrzałaś do góry. Nie
wiedziałem o czym rozmyślasz i nigdy się nie dowiedziałem. Ukrywałaś przede mną
wiele tajemnic. Nie lubiłaś się zwierzać ze swoich problemów, opowiadać o
przeszłości. Żyłaś teraźniejszością i tylko to się liczyło. Otworzyłaś drzwi i
bez wahania weszłaś do środka. Wewnątrz pachniało tylko i wyłącznie drewnem.
Wszystko było zadbane i czyste. Postawiłem torby przy schodach i patrzyłem jak
spokojnie rozglądasz się dokoła. Wspominałaś. Byłem tego pewien. Twoje
wspomnienia zawsze były barwne i żywe. Odwróciłaś się w moją stronę z
zaszklonymi oczami. Podszedłem do Ciebie szybko i mocno przytuliłem.
- Nie płacz – mruknąłem, głaszcząc Cię po długich, brązowych
włosach. Otarłaś mokre policzki i uśmiechnęłaś się zawstydzona.
- Mój dom - szepnęłaś najciszej jak potrafiłaś. Ścisnęłaś
mnie za dłoń i pociągnęłaś w stronę drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz. – Chodź,
muszę komuś podziękować.
Przez pół drogi trzymałaś mnie za rękę. Wyrwałaś ją z
uścisku dopiero wtedy, gdy zacząłem ją gładzić kciukiem. Zerknąłem na Ciebie z
góry. Na twoje policzki wpłynęła czerwień, a sama splotłaś ręce i szłaś
wytrwale do przodu. Czułaś na sobie mój wzrok, bo niejednokrotnie wodziłaś
oczami do góry, jednak w ostatniej chwili się powstrzymywałaś. Pięć minut
później stanęliśmy przed starym drewnianym domkiem. W bujanym fotelu na
werandzie siedziała starsza kobieta. Włosy miała zaczesane w gładkiego koka.
Ubrana była w białą lnianą koszulę i długą kwiecistą sukienkę. Nieświadomie w
jednej dłoni obracała czerwony koralik, a w drugiej trzymała książkę.
- Dzień dobry! –
zawołałaś wesoło, wspinając się po schodkach na górę. Kobieta podniosła na
Ciebie wzrok i zerwała się z fotela.
- Dzień dobry! –
zaśmiała się i złożyła ręce jak do modlitwy – Nadziejka!
Z waszej dłużej
rozmowy nie zrozumiałem nic. Patrzyłem spokojnie jak łamiesz sobie język wypowiadając poszczególne słowa
góralskiej gwary. Gestykulowałaś żywo, jakby chcąc przekazać w tych ruchach
całe swoje dotychczasowe doświadczenia. Obie śmiałyście się na zmianę. Stałem
jak słup na środku werandy i wgapiałem się w okna.
- Piotruś! –
pociągnęłaś mnie za rękę, bym wrócił w końcu na ziemię. Spojrzałem na Ciebie
zdezorientowany. Wskazałaś lekko głową na kobietę obok Ciebie, która uśmiechała
się do mnie łagodnie. Zaśmiałaś się krótko i poklepałaś mnie po policzku. –
Piotrek, mój przyjaciel.
Kobieta zmierzyła
mnie roześmianym spojrzeniem, a potem przeniosła je na ciebie i uniosła brwi do
góry.
- Urodny chłopak –
westchnęła głęboko, ponownie na mnie spoglądając. Szturchnąłem Cię lekko i
pochyliłem nad Tobą.
- Co Ci
powiedziała? – zapytałem cicho, delikatnie łapiąc Cię za rękę.
- Że jesteś
przystojny, Piotruś – szepnęłaś mi do ucha, muskając je lekko wargami. Zaraz
potem roześmiałaś się cicho, widząc moją minę. Wymieniłaś ostatnie uprzejmości
ze starszą panią i pożegnałaś się. Zbiegłaś ze mną schodach i razem ruszyliśmy
do domu. Podśpiewywałaś cicho pod nosem, odgarniając włosy z twarzy.
- Spodobałeś się
jej, wiesz? – zaśmiałaś się i dźgnęłaś mnie palcem w brzuch. Odbiegłaś parę
kroków do przodu i odwróciłaś w moją stronę.
- Bo ja piękny
jestem – przeczesałem włosy palcami i uśmiechnąłem się szeroko, widząc twoją
minę. Pokręciłaś głową z dezaprobatą i ruszyłaś szybciej do przodu. W oddali
majaczył już twój dom. Praktycznie bezszelestnie podbiegłem do Ciebie i
złapałem w pasie. Podniosłem Cię lekko do góry, a ty pisnęłaś głośno.
- Piotrek! – krzyknęłaś
rozbawiona. Postawiłem Cię na ziemi i szybko obróciłem w moją stronę. Zadarłaś
wysoko głowę, by spojrzeć w moje oczy – Jesteś za wysoki…
- Wiem – wzruszyłem
lekko ramionami i wziąłem twoją twarz w dłonie – Kupię Ci stołek.
Jeszcze parę
miesięcy temu zrobiłabyś mi awanturę, taką jak kiedyś na rzeszowskim rynku.
Ochrzaniłabyś mnie zdrowo za to, że wylałem na Ciebie praktycznie cały kubek herbaty
i przy okazji przewróciłem twój rower. Ale dzisiaj zrobiłaś zupełnie odwrotnie.
Stanęłaś na palcach i sięgnęłaś moich ust. Zarzuciłaś mi ręce na szyję,
pociągając do dołu. Z wyczuwalnym uśmiechem wtopiłaś się w moje ramiona.
Ogłupiałem dla Ciebie, twojego dotyku, oczu i śmiechu. Nie zdawałaś sobie nawet
z tego sprawy, że zawładnęłaś całym moim sercem. Nie wiedziałem tylko czy
czujesz to samo. Z czułością oddawałaś każdy mój kolejny pocałunek.
Przechodzący obok nas baca ze stadem owiec, zaśmiał się głośno, wskazując na
nas palcem. Oderwałaś się od moich ust i zerknęłaś na mężczyznę. Kiwnęłaś mu
lekko głowę i zerwałaś z głowy słomiany kapelusz. Ponownie wpiłaś się w moje
wargi, zasłaniając nas swoim nakryciem głowy, by nie dosięgnął nas wścibski
wzrok bacy. Pociągnęłaś mnie za koszulkę do dołu, bo twoje nogi odmawiały już
posłuszeństwa. Oboje regulowaliśmy oddechy, szukając głębi w swoich oczach. Pocałowałaś
mnie w kącik ust i ruszyłaś spokojnie do przodu. Parę minut później siedziałem
w ciemnym fotelu, a ty piłaś herbatę, siedząc obok mnie. Rumieniłaś się
pięknie, gdy nieustannie się w Ciebie wpatrywałem. Byłaś piękna, więc nie
mogłem przestać. W końcu fuknęłaś na mnie ze złością. Roześmiany odwróciłem
wzrok i wbiłem go w haftowaną chustę na stole.
- Nie mówiłaś, że
jesteś góralką – zauważyłem z uśmiechem. Oderwałaś usta od kubka i podniosłaś
na mnie wzrok. Po dziesięciu minutach ciągłego warczenia na mnie, postanowiłaś
opowiedzieć mi o góralach, Podhalanach, kulturze i gwarze. Próbowałaś nauczyć
mnie paru słów, ale nic z tego. Machnęłaś tylko ręką i wróciłaś do swoich
opowieści. Zaszczyciłaś mnie nawet jedną góralską legendą. Zaproponowałaś byśmy
wieczorem poszli na ognisko niedaleko Miasta.
Niecałe dziesięć
minut później znów wszedłem na grząski grunt. Zapytałem Cię o ten dom, o twoich
rodziców i rodzinę. Nie odpowiedziałaś. Złapałaś za kubek i czym prędzej
odniosłaś go do kuchni. Czekałem aż w końcu do mnie wrócisz. I przyszłaś. Po
dwudziestu minutach ciągłego sterczenia w korytarzu, w końcu usiadłaś na
kanapie i wtuliłaś się w wełnianą poduszkę. Zaczęłaś kolejną opowieść. Tym
razem próbowałaś się nie rozpłakać, a ja i tak widziałem łzy w twoich oczach.
- To jest mój dom.
Właściwie to był, bo teraz mam go w Rzeszowie. Właśnie tamta pani zajmuje się nim
prawie przez cały rok, a ja przyjeżdżam tylko na wakacje. Teraz będę tu o wiele
krócej, bo zwykłam zostawać tu nawet miesiąc. Uwielbiam góry, bo się tu
urodziłam. Mam tylko sąsiadów, bo reszty swojej rodziny nie znam i nigdy nie
poznałam. Po prostu nie wiem gdzie są i jak żyją. Nie wiem kim są. Miałam tylko
rodziców, a właściwie rodzica. Mama zmarła w czasie porodu, a tata… Z tatą
mieszkałam tu bardzo długo. Niecałe trzy lata temu wprowadziliśmy się do
kamienicy w Rzeszowie. Ja zaczęłam chodzić do ASP, a tata pracował w biurze
podróży. Ich firma w końcu zbankrutowała, więc nie mieliśmy się praktycznie z
czego utrzymać. Ojciec wtedy pożegnał się ze mną i powiedział, że wyjeżdża do
Niemiec zarobić trochę pieniędzy. Myślałam, że niedługo wróci. A nie wrócił.
Minęły dwa lata, a ja nie wiem gdzie jest, co robi i czy założył sobie nową
rodzinę. Może zaginął, a może go zamordowano. Nie wiem nic. Zostałam tutaj
sama, nie miałam nikogo. I nadal prawie nie mam…
Zamilkłem. Nie
byłem w stanie nic z siebie wykrzesać. Westchnęłaś tylko głęboko i położyłaś
poduszkę obok siebie. Wstałaś bezszelestnie i wbiegłaś po schodach na górę.
Usłyszałem trzask drzwi i skrzypnięcie starego łóżka.
O ja niewdzięcznica. Przepraszam, za dwa dni poślizgu.
Tak mało do końca :c
Czy ten Piotr musi być tak cholernie idealny, że nawet starszym Panią się podoba? :) Przeszłość, dom i wspomnienie to te rzeczy, do których teraz wróciła Nadziejka i wróciła z Piotrkiem. Chciała mu pokazać kawałek siebie, swojego dawnego świata i swojej historii. I to, że tak zrobiła utwierdza mnie w tym, że go kocha. Tylko czemu mam przeczucie, że to się źle skończy?
OdpowiedzUsuńWłaśnie, nie chcę by się kończyło!
Pozdrawiam ;)
Nadzieja coraz bardziej się przed nim otwiera, do tego go całuje to dobrze wróży. Mam nadfzieję, ze w pewnym momencie porozmawiają o swoich uczuciach. Wiem, że Piotr ją kocha ale bardzo mnie ciekawi jakie jest jej stanowisko!
OdpowiedzUsuńbiedna Nadziejka. gdyby nie Piotrek i ta garstka dobrych ludzi byłaby sama na tym świecie. to smutne, że nie ma rodziny, ale dobrze, ze w końcu pojawił się taki wysoki Piotrek, który namieszał w jej życiu. widać, a przynajmniej ja widzę, że polubiła go, zaufała mu - bo o takich rzeczach nie mówi się pierwszej napotkanej osobie. no i jeszcze go całuje i warczy, ale która z nas czasami nie warknie? :D
OdpowiedzUsuńach. domek w górach! to czyste powietrze, przepiękne widoki i owce. żyć nie umierać.
a Piotrek jeszcze kupi jej stołek i będzie super! :D (ten tekst mnie rozwalił xD tak pozytywnie w sensie)
pozdrawiam z moich zamazanych wspomnień, gdy byłam w górach! :D
To co ją spotkało jest bardzo smutne. Jej matka nie żyje, a ojciec? Z nim nie wiadomo co się tak właściwie dzieje. I gdyby nie Piotrek oraz kilki sąsiadów, nie miałaby nikogo z kim mogła by choćby słowo zamienić. Ale jest inaczej na całe szczęście.
OdpowiedzUsuńWiem, że spam, ale jak zechcesz zostawić komentarz, to poinformuj mnie, że dodałaś do obserwowanych i nie potrzebujesz powiadomień, czy coś w tym stylu ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na pierwszy : http://sublimacyjnie.blogspot.com
Biedna Nadzeja... Mam nadzieje, że razem z Piotrkiem stworzą szczęśliwą parę i pojawi się również ojciec. Ani mi się waż napisać jakieś smutne zakończenie, bo jak przyjadę do tego Ciecha to zobaczysz!
OdpowiedzUsuń