piątek, 10 stycznia 2014

7. Gdy widzę Twój uśmiech, to nie potrafię opanować swojego.



Otworzyłem drzwi, chociaż cały czas wpatrywałem się w twoje błękitne oczy.
- Niedługo wrócę – szepnąłem, zgarniając zbłąkany kosmyk twoich włosów. Uśmiechnęłaś się delikatnie i wtuliłaś mocno w moje ramiona.
Naprawdę się do siebie przyzwyczailiśmy. Nie wyobrażałem sobie nawet minuty bez Ciebie, a co dopiero miesiąca. Przez ten tydzień spędzaliśmy czas wyłącznie ze sobą. Odwiedzaliśmy się wzajemnie, oglądaliśmy filmy, chodziliśmy nocą po rynku.
Przytuliłem Cię mocniej, całując w czubek głowy. Podniosłaś drobne rączki i splotłaś palce na moim karku. Podskoczyłaś do góry, gdy odezwał się mój telefon. Wyjąłem go niezdarnie z kieszeni spodni. Zerknąłem niepewnie na Ciebie. Uśmiechnęłaś się tylko i z założonymi rękoma na piersi odeszłaś do salonu. Odrzuciłem połączenie i czym prędzej znalazłem się obok Ciebie. Siedziałaś na kanapie z kolanami podciągniętymi pod brodę.
- Mam coś dla Ciebie – oznajmiłem wesoło. Podniosłaś na mnie zaciekawiony wzrok. Kochałem w Tobie tą cząstkę dziecka, odrobinę nastolatki i kawałek kobiety. Byłaś czasem tak różna, a jednocześnie taka sama. Przeszukałem kieszenie spodni i wyciągnąłem z niej dwa świstki papieru. Włożyłem Ci je w dłoń i zacisnąłem mocno.
- Co już wydziwiłeś? – zapytałaś lekko zdezorientowana. Wstałem szybko i skierowałem do drzwi. Oczami wyobraźni widziałem twoją reakcję na to, co przed chwilą Ci podarowałem. I wiele się nie pomyliłem. Wystrzeliłaś z salonu, wyciągając do mnie rękę ze zwitkami papieru.
- Nie wezmę tego – mruknęłaś i wsadziłaś mi je do kieszeni.
- Nadzia, no proszę Cię – błagałem zawzięcie. Tłumaczyłaś mi wtedy, że nie przyjmiesz tego, bo nie chcesz na mnie żerować. Próbowałem Ci wytłumaczyć, że to prezent. Prychnęłaś wtedy głośno, odwracając do mnie plecami. Podszedłem do Ciebie cicho i objąłem ramionami. Pochyliłaś głowę, pozwalając, by włosy opadły Ci na twarz. Westchnąłem głęboko i lekkim ruchem obróciłem Cię w moją stronę. Uniosłem dwoma palcami twój podbródek, sprawiając, że musiałaś spojrzeć w moje oczy. Drugą ręką wyjąłem te cholerne bilety i włożyłem ponownie w twoją dłoń.
- Zrób to dla mnie – szeptałem cicho – Weź je i przyjedź. Naprawdę mi na tym zależy.
Wbiłaś wzrok w obraz obok mojego ramienia. Przytuliłem Cię mocno, głaszcząc po głowie. Z tą samą, lekko naburmuszoną miną, odprowadzałaś mnie wzrokiem do drzwi. Pomachałem Ci na pożegnanie. Zanim zdążyłem wyjść, zawołałaś słabo:
- Wygrajcie to, proszę.


Nie rozmawialiśmy od tamtego dnia. Martwiłem się o Ciebie. Wiele razy wybierałem do ciebie numer i uparcie liczyłem sygnały. Zdawałaś się lekceważyć moje próby kontaktu z tobą. Koledzy starali się zaprzątać moje myśli, bylebym nie rozmyślał cały czas o Tobie. Robili to skutecznie. Na tyle efektownie, że dotarliśmy do finału Ligi Światowej. To właśnie tamtego dnia byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Z bijącym mocno sercem stałem w szatni i słuchałem wypowiedzi moich kolegów. Motywowaliśmy się ostatni raz przed finałowym meczem. Moją najlepszą motywacją byłabyś Ty, dobrze o tym wiedziałaś. Przyjaciel poklepał mnie po ramieniu i popchnął do wyjścia. Na bułgarskiej hali panował szał. Polscy kibice najbliżej band reklamowych, krzyczeli wniebogłosy. Miałaś miejsca niedaleko wejścia na boisko. Rozejrzałem się po trybunach nerwowo, wyszukując cię wzrokiem. Westchnąłem głęboko, bo nigdzie Cię nie było.
Mecz był zacięty. Graliśmy jednak swoją siatkówkę, która nie była dla przeciwników tak łatwa i jasna. Z zamkniętymi oczami wyprowadzaliśmy Amerykanów w pole. Emocje jednak górowały nad zdrowym rozsądkiem. Druga przerwa techniczna w drugim secie także była nasza. Szybko rozejrzałem się po hali. Zatrzymałem wzrok na miejscu, gdzie powinnaś teraz siedzieć. I siedziałaś. Ubrana w długą koszulkę z jedynką na plecach, okularami z żółtymi oprawkami i szerokim uśmiechem, patrzyłaś się właśnie na mnie. Zakrztusiłem się wodą. Czym prędzej ostawiłem butelkę na ziemię i wgapiałem w Ciebie jak idiota. Serce biło mi tak mocno jak nigdy. Tak bardzo za Tobą tęskniłem. Gdybym teraz mógł  podbiegłbym do Ciebie, przytulił mocno, pocałował w czoło jak to zwykle miałem w zwyczaju. Trener klepnął mnie w plecy, więc musiałem odwrócić od Ciebie wzrok. Od tamtego momentu grało mi się coraz lepiej. Koledzy patrzyli na mnie z uznaniem, gdy kolejny raz wbiłem niemożliwą piłkę w boisko przeciwnika. Z głośnym śmiechem klepali mnie po głowę i przyciskali mocno. A ja za każdym razem kierowałem swój wzrok na Ciebie. Kibice już cieszyli się złotem. Ostatni set zagraliśmy z zamkniętymi oczami. Przyjmujący cofnęli się lekko do tyłu, gdy na zagrywkę powędrował Stanley.
To był ostatni serw.
Ostatni punkt.
Wygrany finał.
I najpiękniejszy dzień mojego życia.
To było coś piękniejszego niż wygranie Mistrzostwa Polski w klubie. Duma i szczęście rozpierały nas od wewnątrz, jakbyśmy mieli zaraz wybuchnąć. Ustawiliśmy się przed kibicami, krzycząc i skacząc wysoko. Ściśnięte gardło i łzy szczęścia  w oczach. Przemknąłem wzrokiem po całych trybunach. Szczęście naszych kibiców, smutek i rozgoryczenie Amerykanów oraz twoje błyszczące oczy. Wstałaś z krzesełka i powoli zeszłaś ze schodów. Wyrwałem się z uścisku przyjaciół, którzy zbierali się do szatni w szampańskim nastroju. Nie dzieliło nas wiele. Weszłaś szybko na boisko, potrącając i omijając ludzi. Nie wiedziałem co robię w tamtym momencie. Po prostu wziąłem Cię w ramiona i przytuliłem mocno. Pisnęłaś mi cicho do ucha, pociągając nosem. Płakałaś.
- Wygraliście – szepnęłaś cicho.
Postawiłem Cię na parkiecie. Wziąłem twoją twarz w dłonie i otarłem kciukami mokre policzki. Palcami zmierzwiłaś moje włosy i przejechałaś kciukiem po moich wargach. Pochyliłem się nad Tobą i po prostu pocałowałem.
To był najlepszy wybór mojego życia.    

Nieumiejętne opisywanie uczuć po wygranej -.-
#getwellsoonMorgi

6 komentarzy:

  1. moje myśli podczas czytania tego rozdziału byly gdzieś tam, na hali, z Nadzią i z Piotrkiem. Kocham to <3 i wiesz jakie chce zakończenie!

    OdpowiedzUsuń
  2. to jest piękne.
    wygrana Polski w LŚ to uczucie, które ich połączyło.
    wszystko jest piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na samo wspomnienie tej wygranej ligi światowej serce zabiło mi mocniej i łzy zapiekły w oczach ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. ÓŻ ZA WSPOMNIENIE ECH! Do tego wplecione uczucie Piotra do Nadziei. Do tego pocałunek. Cud!

    OdpowiedzUsuń
  6. W dobie kiedy wiedzie się nam gorzej, czytanie o wygranej LŚ podnosi niebywale na duchy i ta radość, bo przestrzelił, przestrzelił Stanley! I to chyba był najpiękniejszy dzień dla Piotrka, zwycięstwo i smak Jej ust. Ach <3

    OdpowiedzUsuń